Dwa weekendy szyciowe i skończone podkladki
Pierwszą sobotę stycznia przeznaczyłam na szycie a ściślej mówiąc na pikowanie drugiej podkładki.
Ustawiłam maszynę, pierwsze dwa ściegi i...igła się złamała. Cóż, każdemu się może zdarzyć. Założyłam następną, zaczęłam pikować i pech jakiś czy co ? Druga igła się złamała. Zmieniłam więc, kolejna igła na szczęście się ostała :). Mimo perypetii podkładkę przepikowałam tamtego wieczoru.
Pechowe igły
W następny weekend styczniowy obszyłam lamówką podkładkę którą tydzień wcześniej pikowałam, a w drogiej przyszyłam lamówkę tylko z lewej strony (z prawej już była przyszyta).
I tak oto podkładki które zaczęłam szyć w 2014 roku doczekały się końca :)
Podziwiam, bo jakoś z maszyną nie mogę się dogadać ;-)
OdpowiedzUsuńJa ze swoją czasami też nie mogę, ale ostatnio idzie coraz lepiej ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa przy maszynie stawiam pierwsze kroki, póki co udaje mi się więc "szyć" coś ściegiem prostym :P
OdpowiedzUsuńW takim razie trzymam kciuki za dalsze postępy :)
OdpowiedzUsuńŚwietne... Podziwiam! (Ja + maszyna = pożar i ewakuacja budynku. Tylko mówię...;))
OdpowiedzUsuńDzięki :) Ja z maszyną oswajam się od dziecka, moja Mama jest krawcową
OdpowiedzUsuńMama krawcowa niczego nie gwarantuje :-D (patrz moja osoba ;-))
UsuńŚliczne, uwielbiam patchwork, mamy cały córeczki pokój urządzony w takim stylu. :)
OdpowiedzUsuń